Sami pogadamy, a głosu mieszkańcom nie damy
Radni nie dopuścili do głosu zwolenników budowy pomnika KL Warschau ani broniących swoich interesów taksówkarzy. Opozycji nie udało się za to odwołać szefowej rady miasta
To już tradycja, że na sesję Rady Warszawy przychodzą grupy mieszkańców niezadowolonych z decyzji, lub ich braku, stołecznego samorządu.
Wczoraj od rana z transparentami pojawili się zwolennicy budowy pomnika KL Warschau.
– Komory i piece. Komory i piece. Czterysta ofiar dziennie. Warszawski Katyń! – skandowali. Na zmianę przekrzykiwali się ze zwolennikami ronda Wolnego Tybetu.
Pierwsi liczyli na to, że radni będą tego dnia debatować nad lokalizacją dla pomnika ofiar obozu KL Warschau. Drudzy – że doprowadzą do nazwania ronda u zbiegu ul. Kasprzaka i al. Prymasa Tysiąclecia. Ale ani jednego, ani drugiego punktu nie było w porządku obrad. Radni nawet nie zamierzali udzielić mieszkańcom głosu, co dodatkowo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta