Do swojej popularności podchodzę z wielką nieufnością
Z Hugh Lauriem rozmawia Dawid Muszyński
Rz: Jest pan Brytyjczykiem, a musi grać Amerykanina. To trudne?
Hugh Laurie: Nawet nie wie pan, jak bardzo. Muszę uważać na każde słowo, by jakoś ukryć mój akcent. Czyli – nie tylko uczę się tekstu, ale muszę przez cały czas powtarzać go w głowie, by uzyskać rezultat, który zadowoli amerykańskich widzów. Wykonuję zatem podwójną pracę i naprawdę nie jest to łatwe. Ostatnio jakiś internauta skrytykował mnie, że śmieję się z brytyjskim akcentem. I weź tu usatysfakcjonuj każdego. Najgorzej jednak będzie, jeśli mój oryginalny brytyjski akcent zacznie zanikać przez próbę przyswojenia amerykańskiego. Przyłapuję się niekiedy na tym, że poza planem zdjęciowym używam amerykańskich słów, których normalnie nigdy bym nie powiedział.
Lubi pan wypróbowywać różnego rodzaju sporty.
To prawda. Ostatnio polubiłem boks. Wybrałem go, bo po pewnym czasie poczułem przesyt mistycyzmu, który zaczął mnie przytłaczać. To całe tai-chi i reszta jakoś mnie znudziły. Wróciłem do pierwotnego sportu walki. Uprawiam go już rok i wciąż jestem żałosny. Kilka razy widziałem już nawet gwiazdki przed oczami. Zazwyczaj wchodzę na ring i jedyne, co zdążę powiedzieć to „proszę nie w twa...” oraz „gram w seria...”, a potem jest łup i moje zejście z ringu.
Cały czas pan obrywa?
Prawie. Mam pewną trudność z biciem ludzi. Zostałem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta