Od Piesiewicza do Woodsa
Jeśli senator PO zrobił komuś krzywdę, to co najwyżej samemu sobie. Upadek przyzwoitego człowieka, nawet tak groteskowy, nie powinien budzić rechotu, tylko szczere współczucie – pisze publicysta „Rz”
Mężczyzna ze spodniami spuszczonymi do kostek to, niestety, zawsze widok żałosny. Jeśli zamiast spodni ubrany jest w kolorową sukienkę, to w ogóle boki można zrywać. Aż dziw bierze, że wiedząc o tym – bo przecież my, faceci, doskonale wiemy jakich palantów z siebie robimy, gdy takie sytuacje wyjdą na światło dzienne – codziennie miliony mężczyzn na całym świecie zdradza żony i wynajmuje prostytutki. Nawet tak bogaci i utalentowani jak Tiger Woods oraz tak mądrzy i zasłużeni jak senator Krzysztof Piesiewicz.
Woods, stanąwszy wobec dylematu co gorsze: żona z kijem golfowym czy zderzenie z hydrantem, wybrał – chyba w nagłym przypływie rozumu do głowy – hydrant. Senator Piesiewicz po dokonaniu pierwszego wyboru pod Marriottem właściwie nie miał dalszych, co postawiło go w gorszej sytuacji niż amerykańskiego golfistę.
Zamroczeni testosteronem
Może ta skłonność do folgowania głupocie z seksem w tle to oznaka naturalnego niedorozwoju umysłowego mężczyzn, może skrajnego braku wyobraźni, może wynik okresowego zamroczenia testosteronem (nawiasem mówiąc: czym z wiekiem mniej testosteronu, tym zamroczenia potężniejsze). Mam swoją teorię na ten temat, ale zostawię ją na inną okazję, która z pewnością wkrótce się nadarzy.
Co do kryminalnych wątków sprawy, to zapewne wkrótce dowiemy się z prokuratury, czym mógł zawinić Krzysztof Piesiewicz. Jeśli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta