Konstytucja w ręce mniejszości
Polskie elity nie odegrały istotnej roli w debacie konstytucyjnej lat 90., nie stworzyły warunków efektywnej krytyki społecznej wobec ustanawianych po 1989 roku porządków, abdykowały ze swojej roli publicznej, koncentrując się na wąsko rozumianych interesach – pisze politolog i publicysta
To nie jest dobry moment na nową konstytucję. Kampania wyborcza upraszcza każdą stawianą na porządku dziennym kwestię. Spraw ustrojowych nie warto oddawać w ręce spin doktorów PO i PiS. Zwłaszcza że zamiast koncentrować się na rozwiązywaniu gordyjskiego węzła prezydent – premier, powinniśmy raczej odejść od anachronicznych zapisów wymuszanych przez kontekst wychodzenia z komunizmu. Obecne elity – ukształtowane bez reszty przez ten kontekst – niestety nie dostrzegają problemu.
Nieprawdą jest, że obecna konstytucja zawiera kilka szczegółowych błędów, źle precyzujących relacje organów państwa. Zarzut podstawowy, jaki można sformułować zarówno wobec reguł zapisanych w konstytucji z 2 kwietnia 1997 r., jak i wobec nieformalnych reguł polskiej polityki dotyczy zasady blokowania władz.
Rekonstrukcji tej zasady, jako ustrojowego fundamentu III Rzeczypospolitej, dokonał pięć lat temu Artur Wołek w „Demokracji nieformalnej”. Według niego idea słabej władzy państwowej została milcząco zaakceptowana przez obie strony historycznego konfliktu. Liderzy „Solidarności” głosili ją, pomni nadużyć władzy w okresie PRL, postkomuniści – obawiając się, iż silna władza uderzy w ich interesy i osłabi gwarancje bezkarności. Rękojmią bezpieczeństwa stron miał być zatem swego rodzaju paraliż państwa.
Dziś – 20 lat później – reformę konstytucyjną należałoby zatem zacząć od stwierdzenia, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta