Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę

12 kwietnia 2010 | Świat | Piotr Zychowicz
Rosyjscy strażacy gaszą płonące szczątki prezydenckiego samolotu
źródło: PAP
Rosyjscy strażacy gaszą płonące szczątki prezydenckiego samolotu
źródło: Rzeczpospolita
Las Katyński. Krzesła dla najważniejszych gości pozostały puste
autor zdjęcia: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
Las Katyński. Krzesła dla najważniejszych gości pozostały puste

Gdy pędziliśmy na miejsce katastrofy, dowiedzieliśmy się, że z maszyny nie ma co zbierać

O tym, że z polskim samolotem „stało się coś złego”, dowiedziałem się kilka minut po katastrofie, która nastąpiła o 8.56 (10.56 czasu miejscowego). Byłem wtedy przed Polskim Cmentarzem Wojennym w Katyniu, gdzie wraz z kilkuset innymi osobami – przedstawicielami Rodzin Katyńskich, Polakami z Rosji, polskimi żołnierzami, harcerzami, politykami i dziennikarzami – czekaliśmy na przybycie prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Informacja o kłopotach na oddalonym o kilkanaście kilometrów wojskowym lotnisku w Smoleńsku pochodziła od stojącego opodal zdezorientowanego dyplomaty. Otrzymał ją przez telefon, ale połączenie było bardzo złe. Nie wiedział „nic na pewno”.

Wraz ze stojącymi w pobliżu dziennikarzami natychmiast podjęliśmy decyzję: jedziemy. Wsiedliśmy do samochodu. Korespondentka „Rz” w Moskwie Justyna Prus, reporter telewizyjny Wiktor Bater, jego kamerzysta, rosyjski fotograf, dziennikarka Reutersa i ja.

Lotnisko we mgle

Po dziesięciu, góra piętnastu minutach szaleńczej jazdy byliśmy na miejscu. Jeszcze po drodze dostaliśmy telefoniczną informację: „z samolotu nie ma co zbierać”. Wydawało się to absurdalne, niemożliwe. Prezydenci takich krajów jak Polska po prostu nie giną w katastrofach. I to w dodatku tutaj, w Katyniu. Być może doszło do jakiejś drobnej awarii? Może się tylko poobijali, a ktoś wyolbrzymił całą sytuację? Gdy jednak dotarliśmy na...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 8596

Spis treści

Pierwsza strona

Zamów abonament