Tragiczny rys prezydentury Lecha Kaczyńskiego
Do Warszawy wróciła wczoraj trumna ze zwłokami prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Czytam te słowa i sam nie mogę w nie uwierzyć. Mają w sobie jakąś dziwną absurdalność, niedającą się określić obcość. Jeszcze w piątek byłyby wyrazem szaleństwa.
A jednak. Jak tysiące, ba, jak miliony Polaków muszę je przyjąć. Jak wszyscy ci, którzy od rana w sobotę przez wszystkie kolejne godziny próbowali się oswoić z tym, co niewyobrażalne. Wyrazić hołd. Modlić się. Milczeć. Zapalić znicze. Złożyć kwiaty. Proste rytuały, które pozwalają znieść dramat 96 ofiar, ich rodzin, samotnych matek, osieroconych dzieci. I to dojmujące uczucie bezsilności, kiedy się okazuje, że ktoś pisze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta