Pełzająca rewolucja brytyjska
David Cameron i Nick Clegg należą do niezbyt licznego kręgu zawodowych polityków, którzy wyglądają, zachowują się, mówią jak normalni ludzie
Ostatnia prawdziwa rewolucja w Wielkiej Brytanii miała miejsce 200 lat temu i była przemysłowa. A jednak każdy współczesny lider brytyjski staje wobec wyzwania „rewolucyjnej” zmiany. Trend wyznaczyła Margaret Thatcher i utrzymał Tony Blair. Po latach taczeryzmu i blairyzmu w Wielkiej Brytanii po prostu nie wypada przejmować władzę bez zapowiedzi całościowych rewolucyjnych zmian, które mają przeorać kraj jak długi i szeroki. Zwycięzcy majowych wyborów – konserwatysta David Cameron i Nick Clegg z Partii Liberalno-Demokratycznej – stanęli wobec trudnego dylematu. Żaden z nich nie ma do zaproponowania rewolucji. Co więcej, ich dotychczasowe programy w zasadzie wykluczały współpracę w zasadniczych punktach. Dodatkowo obaj szczerze się nie lubili i nie kryli tego. Czego jednak nie robi się dla dobra kraju?
Mniej państwa
36-stronicowa umowa koalicyjna zawarta po wyborach zmieniła się pod koniec maja w ogłoszony przez królową legislacyjny program rządu zakładający uchwalenie 22 ustaw w ciągu najbliższych 18 miesięcy. Według autorów i sporej części mediów program zakłada – tak, zgadli państwo! – rewolucję w systemie funkcjonowania brytyjskiego państwa i sprawowania władzy.
Ironia jest tylko częściowo na miejscu. Jeśli nowej koalicji uda się przeprowadzić program reform, życie Brytyjczyków rzeczywiście ulegnie poważnej zmianie, zwłaszcza na poziomie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta