Być jednym z was
Miroslav Klose. To, że pochodzi z Polski, jest tylko szczegółem w biografii niemieckiego piłkarza
Za hotelem Velmore Grand, dość kiczowatą hacjendą, która na czas mistrzostw stała się domem niemieckiej reprezentacji, płynie rzeczka. Tam Miroslav Klose schodzi w wolnej chwili z wędką. Bierze sobie do towarzystwa miejscowego policjanta, który, jak się okazało, też uwielbia łowić. Przedmieścia Pretorii od strony Velmore Grand wyglądają tak, że w ryby w rzece nie chce się wierzyć, ale oni próbują. Czekają, rozmawiają.
Klose lubi spokój, ale nie lubi być sam. Gdy z Monachium ucieka na ryby do Blaubach, pierwszego miejsca w Niemczech, które nazywał domem, bierze ze sobą dwóch przyjaciół. Jadą wieczorem, siedzą z wędkami całą noc. W Blaubach nie ma nawet pół tysiąca mieszkańców, miejscowy klub grał w siódmej lidze, gdy się do niego zapisał chłopak z Polski umiejący na początku po niemiecku tylko „ja” i „danke”. Żeby zagrać w trzeciej lidze, musiał się przenieść kilkadziesiąt kilometrów dalej, do Homburga, prawdziwą karierę zaczął dopiero w nieodległym Kaiserslautern, ale Blaubach pozostało w sercu.
Nie było mu tam na początku łatwo. W szkole nic nie rozumiał i sam poprosił, żeby go przenieść o dwie klasy niżej. Stał na uboczu każdej grupy, póki się nie okazało, że świetnie gra w piłkę. Długą drogę przeszedł, żeby teraz móc odwiedzać Blaubach jako najsłynniejszy były mieszkaniec. Piłkarz, który właśnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta