Karmiłem wszy, byłem w domu wariatów
Z Leszkiem Teleszyńskim rozmawia Jacek Cieślak
Rz: Debiutował pan w „Trzeciej części nocy” Andrzeja Żuławskiego. Nikt wcześniej nie pokazał wojny w tak apokaliptycznym, przygnębiającym ujęciu. Czy na filmowym planie naprawdę karmił pan wszy?
Leszek Teleszyński: Żuławski wszystko robił naturalistycznie. Chciał, żebym wiedział, jak to wygląda, dlatego wysłał mnie do instytutu w Gdyni, który zajmował się starym sposobem wytwarzania szczepionek przeciwko tyfusowi. Pojechałem, dostałem kilka tysięcy wszy na nogę. Siedziałem. Karmiłem. Pan doktor powiedział: – Te wszystkie wszy są zdrowe. Ale co się stanie, gdy jedna będzie chora? Lepiej pana zaszczepię! Wolałbym zachorować. Podanie szczepionki w postaci oleistego płynu da się chyba tylko porównać do uderzenia żelaznym prętem.
Pan ryzykował zdrowie, a film oprócz zachwytów wywołał głosy oburzenia.
Pamiętam, że kilku reżyserów próbowało go spacyfikować. Argumentowali, że mój bohater nie jest prawdziwym Polakiem, bo prawdziwy Polak w czasie wojny walczył. Każdy. Z pistoletem w dłoni. A ja grałem nieudacznika, który nawet nie umiał strzelać. Mówiono, że film fałszował historię. Tymczasem zrobił dużą karierę, wielu ludzi go obejrzało. Wielokrotnie był powtarzany.
Pana też atakowano?
Byłem za młody. Moja przygoda polegała na tym, że koledzy z PWST statystowali, a mnie Żuławski zaprosił na próbne zdjęcia do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta