Ogniem, mieczem i cudem
Krytykowany przez postępowych twórców jeszcze za życia, po śmierci dawany za przykład pospolitego gustu, Jan Matejko niezmiennie pozostaje „numero uno” naszej sztuki. Dlaczego?
Mistrz Jan miał filmową wyobraźnię. Umiał pokazać w jednym kadrze przyczyny i skutek, połączyć postaci, które w przedstawionych konfiguracjach nigdy się nie pojawiły. A do tego – wykreować nader sugestywny klimat sceny.
Ustawiał swych aktorów jak reżyser podrzędnego teatru: wszystko fortissimo. Nic dziwnego, że mimika, gestykulacja oraz pozy głównych person tudzież statystów co wrażliwszych odbiorców raziły nadekspresją. Jednak takie przerysowanie miało dobre strony – nawet dziecko rozumiało, kto pozytywny, a kto zły.
Matejko-kostiumolog trzymał się faktów; odtwarzał stroje z różnych epok wiernie, jak na poziom ówczesnej wiedzy. Słowem – tworzył fikcję o pozorach prawdy. Sam tak wyjaśniał swoje antydokumentacyjne podejście do wydarzeń: „Historyczny wypadek nie spada z nieba gotowy, od razu; on jest przygotowany całym procesem dążeń i zabiegów różnych ludzi, którzy byli lub nie byli obecni w tej chwili i w tym miejscu, gdzie się fakt...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta