Drażniliśmy czerwonego kijkiem
Andrzej Mietkowski, działacz opozycji w PRL, publicysta, radiowiec
Rz: Pan spędził Sierpień w dość nietypowy sposób.
Przeczytałem wtedy całego Dostojewskiego, bo wsadzali mnie w Krakowie z siedem czy osiem razy. Zawsze na 48 godzin.
To nie wymagało sankcji prokuratora.
Więc robili tak, że Wojtka Sikorę trzymali w domu i zapowiedzieli, że jak tylko wyjdzie po bułki, to go aresztują. Bronka Wildsteina podczas strajków zapudłowali w Gdańsku, przewieźli w kajdankach do Krakowa i też trzymali w domu pod strażą.
A pana?
Wypuszczali, zdążyłem wejść do domu, przebrać się, zmienić książkę w chlebaku i miałem odruch – pójdę do bardzo szykownej restauracji kategorii III tuż obok stróżówki, w której mieszkałem. Jadłem coś dobrego, a panowie czekali na mnie przy wyjściu. I do tego samego aresztu w Nowej Hucie, i znów 48 godzin. Tak bez końca. Chociaż nie, na końcu dostaliśmy w trójkę – Sikora, Wildstein, ja – sankcję. To wtedy przewieźli nas na Montelupich. Tam doznałem strasznego despektu.
Kto pana obraził?
Porucznik Wójcik powiedział do mnie: „Panie Andrzeju, pan tu jest najrozsądniejszy, niech pan popilnuje”. Co za świnia, tak przy kolegach! (śmiech)
Jak was traktowali pozostali więźniowie?
Oni się bardzo bali politycznych. Przychodziliśmy na 48 godzin, a oni i tak myśleli, że idziemy na szafot. Kryminalista wolał mieć zarzut...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta