Heretyk o dobrych manierach
Tony Judt uważał, że moralnym obowiązkiem intelektualisty jest kwestionowanie prawd powszechnie przyjętych
„Był historykiem największego formatu, publicznym intelektualistą w starym stylu oraz – pod wieloma względami – bardzo odważnym człowiekiem” – napisał 6 sierpnia, w dniu śmierci Tony’ego Judta, na swej internetowej stronie „Time”. Jeszcze za życia tak właśnie bardzo często go przedstawiano – jako człowieka odważnego. Bo nie bał się mówić publicznie rzeczy, których większość amerykańskich intelektualistów mówić by się obawiała ze względu na polityczną poprawność.
Pisałem kiedyś artykuł o krytyce środowisk żydowskich, jaka w początkach kampanii wyborczej spadła na Baracka Obamę za to, że korzystał z doradztwa Zbigniewa Brzezińskiego. Wiele środowisk żydowskich w Ameryce od dawna ma złe zdanie o profesorze Brzezińskim. Nie mogłem jednak znaleźć nikogo, kto chciałby wyjaśnić mi „on the record” – dlaczego. Uczynił to dopiero Judt. – Brzeziński jest z pochodzenia Polakiem, Europejczykiem, a to, jak sam się przekonałem, będąc Brytyjczykiem, daje w oczach krytyków podstawę do oskarżeń o skłonności do antysemityzmu – wyjaśnił ze swym charakterystycznym wyspiarskim akcentem. W ustach nowojorskiego intelektualisty, tym bardziej żydowskiego pochodzenia, ta prosta prawda brzmiała niemal szokująco. Ale to właśnie był cały Tony Judt, „heretyk o dobrych manierach”, umysł podążający własnymi ścieżkami.
Dla niego nie istniała kwestia odwagi, lecz obowiązku. Uważał, że moralnym obowiązkiem intelektualisty...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta