Zabrakło doświadczenia
Amerykanom zależało tylko na fakcie spotkania z polskim prezydentem. I za to udało im się zapłacić najmniejszą cenę – uważa politolog i amerykanista
Nie ma innego kraju, do którego Polska miałaby tak niejednoznaczny stosunek, jak do Stanów Zjednoczonych. Z jednej strony zabiegamy o obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce, z drugiej politycy prześcigają się w równie ignoranckich co aroganckich wypowiedziach na temat tego państwa. Z jednej strony podkreślamy, i słusznie, priorytet orientacji europejskiej – a z drugiej nie wyciągamy wniosku z faktu, że wszystkie potęgi europejskie systematycznie tworzą i modyfikują swą politykę atlantycką.
Polska nie ma takiej polityki i nikt w Warszawie nad nią nie pracuje – ani w Kancelarii Premiera, ani w Kancelarii Prezydenta, co boleśnie widać było w trakcie niedawnej wizyty Bronisława Komorowskiego w Stanach Zjednoczonych. Na jej ostateczną ocenę przyjdzie jeszcze poczekać, jeśli bowiem rzeczywiście prezydentowi udało się wynegocjować stałą obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce, to osiągnął sukces, o jaki bezskutecznie zabiegało wielu polskich polityków od prawie 20 lat. Niemniej już teraz warto dokładniej się przyjrzeć niekonwencjonalnym aspektom tej wizyty.
Dokąd chcieliśmy dojechać?
Wypadła ona w momencie trudnym dla Bronisława Komorowskiego, przez długi czas zajętego przygotowaniami do rozmów z prezydentem Rosji, a także do spotkania z prezydentem Niemiec. Mając do dyspozycji godziny raczej niż tygodnie, tylko wyjątkowo doświadczony tytan dyplomacji mógłby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta