Ile można czekać na główną rolę?
Bartosz Arłukowicz, polityk uważany do niedawna za potencjalną wunderwaffe lewicy, znalazł się w martwym punkcie – ocenia publicysta „Rzeczpospolitej”
Szczecińscy działacze SLD nie widzą dla Bartosza Arłukowicza miejsca na liście tej partii w swoim mieście” – pisze jedna z lokalnych gazet. „Mają mu za złe, że nie chciał walczyć o prezydenturę w tym mieście”. Równie ostrożni wobec oddawania Arłukowiczowi miejsc na jedynkach w innych dużych ośrodkach Polski są działacze z czołówki partii w Warszawie. „To duże nazwisko i poradzi sobie nawet z ostatniego miejsca. Musi poczekać na swoją kolej” – tak sytuację Bartosza Arłukowicza zdefiniował anonimowo na łamach „Polski” jeden z polityków SLD. Takie głosy potwierdzają tylko, że polityk uważany do niedawna za potencjalną wunderwaffe lewicy znalazł się w martwym punkcie.
Telewizja spełnia marzenia
Na czym polega kłopot Arłukowicza? Z otoczenia szefa SLD Grzegorza Napieralskiego dochodzą coraz wyrazistsze sygnały, że nie ma on żadnych szans na zbyt dobre miejsce. Napieralski ma ponoć zadbać o to, by Arłukowicz miał do wyboru: albo start z dalszych pozycji na listach do Sejmu, albo start do Senatu, silą rzeczy znajdującego się na uboczu politycznych wydarzeń. Politykom SLD nie przeszkadza to w pseudożyczliwym klepaniu Arłukowicza po plecach i ogłaszaniu, że gdy ktoś jest dobry, to da sobie radę. Nie na to liczył ambitny 40-latek z Pomorza Zachodniego, który zyskał status „medialnej twarzy lewicy”.
Dlaczego sympatyczny 40-latek nie został jednym z liderów nowej
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta