Polska dalej od Brukseli
Premier Tusk nie będzie Nicolasem Sarkozym z czasów wojny rosyjsko-gruzińskiej w 2008 r., gdy prezydent Francji bezsprzecznie reprezentował całą UE wobec Rosji – pisze ekspert Centrum Studiów nad Polityką Europejską w Brukseli
W drugiej połowie roku Polska obejmie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej. Wśród polskiej administracji oraz klasy politycznej panuje poruszenie; niektórzy wzywali nawet do przeprowadzenia wcześniejszych wyborów, by kalendarz polityczny nie kolidował z unijnym.
W polskich dyskusjach o tym, jak wygląda polityka kraju wobec Brukseli, mamy do czynienia z podwójną iluzją.
Po pierwsze wielu decydentów – także dziennikarzy – próbuje wmówić, że Polska przejmuje przewodnictwo w Unii Europejskiej, gdy tymczasem będzie to (aż!) prezydencja jednej z unijnych instytucji. Nie całej Unii.
Donald Tusk nie będzie Nicolasem Sarkozym z czasów wojny rosyjsko-gruzińskiej w 2008 r., gdy prezydent Francji bezsprzecznie reprezentował całą UE wobec Rosji. Powodem zmiany jest traktat lizboński: unijnym szczytom nie będzie przewodniczył premier RP, ale stały przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Pod rządami obecnego traktatu pozycja Polski w Unii nie zależy od tego, czy sprawuje przewodnictwo, czy nie, ale od tego, jaki ma potencjał (gospodarczy, ludnościowy, administracyjny, intelektualny itd.) oraz jak mocno jest zakorzeniona w politycznej Europie.
I tak dochodzimy do drugiego problemu. Pod rządami Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
