Już ludzie na mnie psy wieszają
Jerzy Stuhr o współczesnym teatrze przed piątkową premierą „32 omdleń” w warszawskiej Polonii i o pomyśle na nową polską komedię
Rz: Przed piątkową premierą, na 40-lecie pana działalności scenicznej, przeglądałem pana ostatnie dokonania teatralne.
Jerzy Stuhr: Mizerne.
Dziękuję, że mnie pan wyręczył. W Starym Teatrze ostatnia premiera z pana udziałem odbyła się w 2001 r. Byli to „Wielebni" Mrożka. W 2005 r. wyreżyserował pan w Teatrze Ludowym „Ryszarda III" i zagrał główną rolę.
Boże, aż tak? Pomału kończy się przygoda teatralna. Epoka mojego teatru odchodzi. Oglądam wiele przedstawień i nie czuję z nimi więzi, a już aktorskiej – to w ogóle. Nie mógłbym w nich grać.
Ale pana koledzy ze Starego Teatru – Anna Dymna i Krzysztof Globisz – występują z powodzeniem w spektaklach Jana Klaty.
Widziałem „Trylogię". Mnie to przypomina studenckie spektakle z lat 60. Naoglądałem się ich na festiwalach i w krakowskim Teatrze 38. Wtedy to było bardzo dobre, ale teraz uważam, że wyzywająco plakatowa prezentacja problemów nie jest dla mnie żadnym wyzwaniem. Ekshibicjonizm też mi nie odpowiada.
Teatr Klaty posługuje się skrótem, paradoksem, metaforą. To się panu nie podoba?
Wywodzę się ze szkoły teatru psychologicznego. Długie lata sam nauczam takiej techniki. Jestem po to, żeby pokazać człowieka, jego tajemnice, z nadzieją, że ktoś się w scenicznej postaci odbije. Pokocha ją, a może...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta