Nic zdrożnego
Ostre oskarżenia Jarosława Kaczyńskiegowobec III RP to nie historyczny ewenement. W przeszłości bywało, że podobne słowa padały gęsto i czasem prowadziły do racjonalizacji systemu demokratycznego – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
O takich tekstach jak raport Jarosława Kaczyńskiego rozmawia się trudno. Mariusz Janicki i Wiesław Władyka już zdążyli nazwać jego potencjalnych obrońców „tymi, którzy zwyczajowo biją prezesowi pokłony". Z kolei sam Kaczyński jest współtwórcą atmosfery, która nawet językowe zastrzeżenia wobec jego dzieła czyni „antypisowską agresją".
Słowa jak brzytwy
Na razie sypie się krytyka przewidywalna. Wojciech Mazowiecki opisał raport jako zbiór insynuacji poukrywanych w miękkich słowach. Janicki i Władyka dostrzegli wszakże wiele słów jak najbardziej twardych. Wojciech Sadurski też postanowił dać odpór. „Manifest pisany żółcią" – tak brzmi tytuł jego recenzji w „Rzeczpospolitej". Najbardziej nawet zniesmaczony aktualną taktyką czy strategią prezesa PiS mam od razu pokusę powiedzenia: bardziej to skomplikowane niż politgramoty z „Wyborczej" czy z „Polityki".
To prawda, nie znajdziemy podobnego języka w partyjnych dokumentach, powiedzmy, niemieckich. Ale już w amerykańskich platformach wyborczych – tak. Demokraci i republikanie na zmianę przedstawiali USA rządzone przez tych drugich jako kraj zagrożony ruiną, i nie przeszkadzało im to prowadzić zwykle polityki wyważonej i nastawionej na międzypartyjne kompromisy.
Naturalnie w zachodnich demokracjach, nawet tych, w których starcia między partiami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta