Messi jak Diego
Jose Mourinho wywołał wojnę, wczoraj dostał rykoszetem
Mecze Realu z Barceloną przestały być ucztą dla kibiców piłki nożnej. Są dramatyczne, pełne emocji, ale w tym roku przewagę nad piękną grą wzięła agresja. Wczorajszy mecz półfinałowy Ligi Mistrzów bardziej przypominał derby Glasgow, gdzie piłkarzom być może brakuje umiejętności, ale na pewno nie gorącej krwi.
To była metoda Jose Mourinho na Barcelonę. Przesunął do linii pomocy stopera Pepe i kazał mu atakować przeciwnika, gdy tylko będzie w jego zasięgu. Pepe w meczu ligowym i finale Pucharu Króla był ścianą, od której odbijały się katalońskie klony – Xavi, Iniesta i Leo Messi. Tyle, że Pepe grał na granicy, nie wahał się włożyć nogę między dwóch rozpędzonych piłkarzy albo zaatakować wślizgiem po sprincie.
Oliwy do ognia dolewał Mourinho. Mówił o sędziach, żalił się, że niemal przed każdym meczem z Barceloną musi ćwiczyć grę w osłabieniu, bo najczęściej któryś jego piłkarz karany był czerwoną kartką. Trener Realu zaklinał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta