MON zamiata pod dywan
Wojskowe służby prasowe stały się propagandowym narzędziem polityków. W tę walkę uwikłane zostały także instytucje badające katastrofy lotnicze. Dlatego nie zachowały one pełnego obiektywizmu – pisze były rzecznik prasowy Dowództwa Sił Powietrznych WP
Znajomy dziennikarz podczas wizyty w Iraku, napisał do kraju krytyczną depeszę o tym, jak polscy żołnierze po ulewie wylewali wiadrami wodę z namiotów, bo pomimo obietnic wciąż nie mieszkali w kontenerach mieszkalnych. Dowódca kontyngentu gen. Andrzej Tyszkiewicz – jak opowiadał mi dziennikarz – przeprowadził wówczas z nim wychowawczą pogadankę. "Siadaj ch..., porozmawiamy, jak nie umiesz pisać" – tak zaczęła się rozmowa.
Wykształceni w epoce socjalizmu polscy generałowie nadal nie potrafią zauważać istotnych zmian dokonujących się w otaczającej rzeczywistości. Polityka "pozytywnego informowania" stała się w wojsku standardem. O problemach, zaniedbaniach i brakach wspomina się tylko wtedy, gdy tematem zajęła się już prokuratura, organy kontroli lub media. "Od rynku" wojsko chce wyglądać ładnie – cały bałagan zamiata się zwyczajowo pod dywan. Z czasem się okazało, że bałaganu jest tak dużo, że nawet wojsko nie ma tak dużego dywanu, by go przykryć.
Tuba polityków
W Ministerstwie Obrony nigdy nie było kierownictwa przygotowanego merytorycznie do prowadzenia profesjonalnej działalności informacyjnej. Brak kompetencji, podatność na nerwowe i doraźne decyzje polityków sprawiały, że strategia informowania wojska nie ewoluowała do poziomu dojrzałego sytemu informacyjnego.
Za kadencji ministra Bogdana Klicha system ten zaczął...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta