Przeciw fałszywemu mesjanizmowi
Nie przeczę, że elita rządząca oraz wspierające ją media niszczą pamięć o Smoleńsku. Ale ubocznym rezultatem tego jest katakumbowa poprawność polityczna tych, którzy o tę pamięć się upominają – twierdzi publicysta
Wojciech Wencel zdaje się udawać, że nie wie, o co mi chodzi, kiedy przywołuję jego krytykę „neomesjanizmu bez Smoleńska" („Prawda jest gdzie indziej", „Rz" 2.08.2011). Oświadcza, że nie pojmuje, dlaczego wpisuję go w jakiś nieznany mu nurt nowego romantyzmu politycznego, będącego rodzajem świeckiej religii obywatelskiej. Chodzi mi o zjawisko, które wyłoniło się po katastrofie smoleńskiej i które przeciwstawiam chrześcijaństwu.
Politeistyczna wspólnota
Wencel sam jednak wielokrotnie podsuwał argument potwierdzający mój zarzut. Wyznaje on przecież: „katastrofa smoleńska jest centralnym wydarzeniem mojego życia". I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Bo przecież rozmiary katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku urastają do wielkiego dramatycznego wydarzenia historycznego w dziejach Polski. Problem tkwi jednak we wnioskach, jakie się z tego wyciąga.
Smoleńsk unieważnia dotychczasowe świętości Wencla. Przypomnijmy tekst poety sprzed roku pt. „Prawicowy gołębnik". Wencel szydzi w nim z arcybiskupa Józefa Michalika oraz Marka Jurka. Dlatego, że nie poparli w pierwszej rundzie wyborów prezydenckich kandydatury Jarosława Kaczyńskiego. A to w oczach poety stanowi grzech. Można odnieść wrażenie, że Kaczyński po 10 kwietnia traktowany jest przez Wencla nie jak mąż stanu, którym skądinąd jest, ale jak wódz plemienia, któremu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta