Jak to się robi w Afganistanie
O chwytaniu terrorystów, odbijaniu zakładników i o tym, dlaczego muszą mieć dobry węch
„Rz" jako jedyna gazeta przeprowadziła wywiad o kulisach misji afgańskiej z dwoma oficerami pułku komandosów z Lublińca: „Białym", dowódcą zespołu bojowego, i jego zastępcą „Łukaszem" (ich pełne dane muszą ze względów bezpieczeństwa pozostać ukryte). „Biały" został odznaczony przez prezydenta USA Baracka Obamę Meritorious Service Medal – przyznawanym za wybitne osiągnięcia w służbie podczas misji.
W piątek 1. Pułk Specjalny Komandosów, od października przeformowany w Jednostkę Wojskową Komandosów, obchodził swoje święto.
Rz: „Przejmowali składy materiałów wybuchowych, amunicji i broni, zatrzymali też wielu przywódców talibskich bojowników" – tak brzmiały notatki, gdy ogłoszono przyznanie medalu. Jak takie operacje się przygotowuje?
„Łukasz": Skutecznych operacji specjalnych nie ma bez dobrego zaplecza wywiadowczego. Tu nie ma się co oszukiwać. Praca służb wywiadowczych – rozmowy z miejscowymi, zdobywanie informacji – przekładają się na to, co my potem robimy.
„Biały": Poza tym cały czas musimy być gotowi do operacji. Od momentu uzyskania informacji do rozpoczęcia zadania potrzebujemy tylko tyle czasu, żeby dograć ostatnie szczegóły: pozyskać śmigłowce, przygotować sprzęt. Naszym atutem jest to, że w bardzo krótkim czasie jesteśmy w stanie rozpocząć operację.
Ł.: Są...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta