My, Litwini
Przedwojenny premier Litwy Voldemaras przyznał kiedyś, że Kraków jest bardziej litewski niż Kowno. Miał rację. Ciasny litewski nacjonalizm sprzeniewierza się bowiem idei Wielkiego Księstwa Litewskiego
Litewscy nacjonaliści zaatakowali niedawno wileńskie mauzoleum, w którym spoczywa matka Józefa Piłsudskiego i serce Marszałka. Czerwoną farbą namalowali na płytach tak zwane słupy Giedymina, czyli jeden z symboli dynastii jagiellońskiej. Ten incydent jest nie tylko przykry, ale – co ważniejsze – niezwykle symptomatyczny. Trudno o przykład lepiej ilustrujący absurdalność litewskiej ideologii nacjonalistycznej.
Oto bowiem litewscy nacjonaliści sprofanowali grób wybitnego Litwina przy użyciu symboli dynastii, której wielkie dzieło ten wybitny Litwin próbował kontynuować. Nie przez przypadek w roku 1927, gdy Piłsudski zjechał do Genewy na sesję Ligi Narodów, swoje przemówienie dotyczące sporu o Wilno zaczął od słów: „My, Litwini...". I choć nie mówił po litewsku, był wówczas o wiele większym Litwinem niż jego adwersarze z republiki kowieńskiej.
Zanim przejdziemy do wyjaśnienia tego paradoksu – anegdota. Rzecz się dzieje w marcu 1916 roku. Józef Piłsudski przyjeżdża z frontu do Krakowa. Do jego adiutanta Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego zgłaszają się dwie staruszki z powiatu święciańskiego i proszą o umożliwienie audiencji. Mają bowiem „bardzo ważną, osobistą sprawę do pana brygadiera". Znając...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta