Piwna potęga Londynu
W Londynie najlepiej widać renesans piwowarstwa, który ogarnął Wielką Brytanię. Niektórzy widzą w tym rewolucję. Tradycyjny trunek przestał być obciachowy.
W perspektywie pół wieku Wielka Brytania wciąż będzie krajem ciepłego piwa – prognozował w 1993 r. ówczesny szef brytyjskiego rządu John Major. Pomylił się w dwójnasób. Najpierw w diagnozie, bo gdy wypowiadał te słowa, na Wyspach od dawna dominowało mocno chłodzone, gazowane piwo w stylu kontynentalnym. Gusta Brytyjczyków ewoluowały zaś w kierunku wina, na które w 2009 r. pierwszy raz w historii wydali więcej niż na swój „narodowy" trunek. Ale już wtedy piwo wracało do łask, tyle że nie do końca takie, o jakim myślał Major. Nowe lokalne browary, które mnożą się w tempie piwowarskich drożdży, brytyjskie style często wolą w amerykańskiej interpretacji i chętnie sięgają po style kontynentalne.
To paradoks, bo do tych ostatnich Wyspiarzy przyzwyczaiły globalne koncerny piwowarskie, obwiniane o zatrucie brytyjskiego browarnictwa. "Brytyjska scena piwna jest chora, a my jesteśmy p******m lekarzem" – deklaruje na ścianie swojego londyńskiego pubu szkocki BrewDog, jeden z bardziej znanych przedstawicieli nowej generacji browarów. Dziś już z pewną przesadą, bo w ciągu pięciu lat jego istnienia rekonwalescencja brytyjskiego piwowarstwa zaszła dość daleko, szczególnie w Londynie.
Historia wieków ciemnych
Jak wylicza Kampania na rzecz Prawdziwego Ale (CAMRA), organizacja pielęgnująca brytyjską kulturę piwną, w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta