Trochę pokory się przyda
Justyna Kowalczyk o nieudanej próbie olimpijskiej w Soczi i przygotowaniach do mistrzostw świata.
Trzeba ogłaszać alarm po Soczi? Do sprintu się pani nie zakwalifikowała, biegu łączonego nie dokończyła, schodząc z trasy już po pięciu kilometrach. Dawno nie było tak źle.
Justyna Kowalczyk: Jestem zła i smutna. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz przez cały weekend Pucharu Świata nie zdobyłam choćby punktu. Pewnie trzeba szukać takiego startu kilkanaście lat temu. Dopiero trzeci raz w karierze świadomie zeszłam z trasy. Przyczyn porażki w Soczi było wiele, ale czuję się źle, mówiąc o nich. Złej baletnicy rąbek spódnicy... Cieszę się, że w Rosji byłam, że udało mi się choć część trasy przebiec. Ja i moja drużyna jesteśmy bardzo pewni siebie i może dobrze, że dostaliśmy takiego dużego kopniaka od losu.
W sobotę w biegu łączonym od początku nie niosły ani nogi ani narty? Czy może to był nagły kryzys?
Głupio mi się drugi raz z rzędu tłumaczyć wyborem nart, tak jak w La Clusaz dwa tygodnie temu. Ale niestety, wybrałam bardzo źle: narty bez smaru, a miałam drugą parę świetnie posmarowaną. Spanikowałam. I musiałam pracować o 50 procent mocniej niż większość dziewczyn. Jestem mocna w klasyku, ale nie aż tak. Próbując im dorównać nieziemsko się umęczyłam....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta