Tenis: Jerzy z chłodną głową
Puchar Davisa. Pierwszy krok na drodze do Grupy Światowej zrobiony – Polska wygrała ze Słowenią 3:2.
Korespondencja z Wrocławia
W niedzielę skończyło się tak: Łukasz Kubot dziękował publiczności, ale mikrofon z ręki wyjął mu Jerzy Janowicz i wzniósł swój kultowy okrzyk, rozsławiony awanturą na korcie podczas Australian Open: „How many times?"
Kibice, którzy w niedzielę wypełnili Halę Stulecia, by zobaczyć nowego idola, nie zawiedli się. To Janowicz wywalczył decydujący trzeci punkt, pokonując najlepszego singlistę gości Grega Żemlję 7:6 (7-4), 6:3, 6:3.
Niby wszyscy się tego spodziewali, ale demonstracja siły olbrzyma z Łodzi była imponująca. I nie chodzi tylko o serwis, lecz także o umiejętność konstruowania akcji i spryt, rzadki u dwumetrowca. Poza pierwszym setem emocji wielkich nie przeżywaliśmy, był to raczej mecz obustronnej niewiary: Janowicz nie wierzył, że przegra, a Żemlja nie wierzył, że wygra i z tym przekonaniem dojechali do końca.
A stawka była wyższa, niż mogła sądzić publiczność, ponieważ Łukasz Kubot skręcił kostkę i nie mógłby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta