Skurczybyk, który nokautuje
Krzysztof Włodarczyk po wygranej z Rachimem Czakijewem.
Rz: Najpierw zapytam o zdrowie, bo walka przypominała burzę z piorunami...
Krzysztof Włodarczyk: Te siniaki, które mam, to czysta przyjemność. Dobrze sklejony, rozbity łuk, to też nic wielkiego, szybko się zagoi. Słowem, jak na taką wojnę, straty własne niewielkie.
Trener Fiodor Łapin mówił jeszcze coś o pańskich żebrach. Ponoć narzekał pan na ból i on się tego wystraszył. To też koszty zwycięstwa?
W pewnym momencie obawiałem się, czy to nie jest coś poważniejszego, na szczęście na strachu się skończyło. Czakijew naprawdę bił mocno, nie głaskał, proszę mi wierzyć.
W trzeciej rundzie był pan liczony, choć jego cios nie doszedł czysto celu. Dlaczego pan przyklęknął?
– Wcześniej trafił mnie kilka razy, ten ostatni cios był w tył głowy. Wolałem nie ryzykować. Pomyślałem: przyklęknę i tak zrobiłem. To są ułamki sekund, różne myśli kołaczą się w głowie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta