Dialog na manowcach
W środowisku dialogu katolicko-żydowskiego ujawnia się myślenie w kategoriach sprawców zła i ich ofiar. Po stronie katolickiej mamy nieustającą potrzebę bicia się w piersi, a po żydowskiej – potrzebę ciągłego lizania swoich ran – pisze publicystka.
Problem dialogu katolicko-żydowskiego w Polsce, ujawniony przypadkiem w wyniku konfliktu księdza Wojciecha Lemańskiego z arcybiskupem Henrykiem Hoserem, nie sprowadza się, jakby niektórzy chcieli, tylko i wyłącznie do przewin Kościoła katolickiego wobec Żydów. Trzeba tu też wskazać postawę społeczności żydowskiej. Najważniejsze jest jednak to, że odpowiedzialność za tę sytuację ponosi w zasadniczym stopniu samo środowisko dialogowe.
Jak twierdzi ksiądz Lemański, podglebiem jego konfliktu z arcybiskupem Hoserem jest to, że się zaangażował w szerzenie idei dialogu. Fakt ten świadczy o stanie, w jakim ów dialog się znajduje. To marazm, stagnacja, depresja. Widać tu również rzeczywisty stosunek hierarchii kościelnej do idei dialogu. Oczywiście to uogólnienie w przypadku takich wyjątków jak arcybiskup Stanisław Gądecki czy arcybiskup Henryk Muszyński jest niesprawiedliwe. Niemniej przyznać należy, że szczególnego entuzjazmu dla dialogu z wyznawcami judaizmu w polskim episkopacie nie widać.
Powtarzana ciągle myśl o korzeniach antysemityzmu w antyjudaizmie Kościoła staje się coraz cięższa do strawienia
Podobnie rzecz wygląda po stronie żydowskiej. Przyczyny takiego, a nie innego stosunku zarówno Żydów, jak i katolików do dialogu są niezmiennie te same: wielowiekowy antyjudaizm w nauczaniu Kościoła zniechęcający Żydów do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta