Samotność na stadionie
Ryszard Siwiec sam wybrał miejsce i czas. Chciał, by jego protest był widziany i słyszany. Miał wstrząsnąć sumieniem Polaków, wybudzić ich z letargu i bierności. Taki był cel samospalenia.
Gdy 8 września 1968 roku Ryszard Siwiec podpalił się na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie w proteście przeciwko sowieckiemu totalitaryzmowi, miał 59 lat. Protesty młodych, nawet te najbardziej dramatyczne, są społecznie akceptowane, usprawiedliwiane, uznawane za naturalny przejaw psychicznego czy duchowego rozwoju. Ale co, gdy ktoś dawno już przekroczy „smugę cienia"?
Ryszard Siwiec, mąż i ojciec pięciorga dzieci – dwóch córek: Innocenty (w chwili śmierci ojca miała 22 lata), Elżbiety (20 lat) i trzech synów: Wita (16 lat), Adama (13 lat) i Mariusza (11 lat) – protestował przeciwko reżimowi, zakłamaniu ówczesnej władzy i brutalnej inwazji wojsk państw Układu Warszawskiego, w tym także polskiego, na Czechosłowację. Inwazja była reakcją Kremla na praską wiosnę, wprowadzającą w kraju wolnościowe reformy. Siwiec podpalił się na stadionie, na którym zgromadziło się 100 tysięcy ludzi.
– Nigdy nie miałem żalu ani pretensji do mojego śp. ojca, usiłowałem natomiast zrozumieć, skąd u niego wzięło się tyle determinacji. Pretensje raczej miałem do samego siebie. Wydawało mi się, że nie spełniłem jego oczekiwań, że nie byłem synem, jakiego on chciał mieć, innymi słowy, obwiniałem siebie za jego śmierć – mówi Wit Siwiec, który mieszka dziś w Kanadzie, dokąd wyemigrował w 1983 r. Wcześniej w stanie wojennym za działalność opozycyjną został internowany. W Kanadzie mieszka...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta