Odchodzi Franek, łowca bramek
39-letni Tomasz Frankowski kończy karierę. Był jednym z najlepszych polskich napastników.
Pierwszy jest Ernest Pol – 186 bramek, drugi Lucjan Brychczy – 182, trzeci Tomasz Frankowski – 168. To są najlepsi strzelcy w historii ligi. Za nimi Włodzimierz Lubański, Gerard Cieślik, Kazimierz Kmiecik, Jan Liberda. Same legendy. Czuje się pan spełniony?
Tomasz Frankowski: Przyjemnie kończy się karierę ze świadomością, że coś się zrobiło. Ale mogło być lepiej. Kiedy patrzę na Roberta Lewandowskiego, to uważam, że osiągnąłem mało. Też miałem talent, jednak zaczynałem w czasach bałaganu w kraju, kiedy po roku 1989 wszyscy uczyliśmy się nowych zasad życia i pracy. W roku 1992, kiedy debiutowałem w pierwszej lidze w Jagiellonii, miałem 18 lat. Rok później propozycję złożył mi klub ze Strasburga. Moim przypadkiem zajęli się w PZPN zasłużeni działacze i trenerzy, Edmund Zientara i Ryszard Kulesza. Obydwaj nie wyrazili zgody na wyjazd, uważając, że zachodni menedżerowie zostawią mnie na pastwę losu.
Pewnie mieli trochę racji.
Oczywiście, że mieli. Kulesza zmienił zdanie dopiero po rozmowie z przedstawicielem Strasburga. Znał francuski, więc mogli się dogadać w cztery oczy. Mówię o tym, bo wtedy PZPN bardzo przejmował się losem młodych zawodników. Wyjechałem do Francji bez znajomości języka, nie miałem przy sobie menedżera, rodziny ani kolegów. Czyli byłem w dokładnie odwrotnej sytuacji niż dzisiaj Lewandowski, Kuba Błaszczykowski...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta