Związkowcy żądają nierealnego
Rzeczywistość nie jest tak czarna, jak przedstawiają to protestujący. A ich recepty krytykują ekonomiści.
Donald Tusk na długo zapamięta tę datę – odgrażał się wczoraj Piotr Duda, szef „Solidarności", która wraz z OPZZ i Federacją Związków Zawodowych rozpoczęła czterodniowy antyrządowy protest w stolicy.
Około 18 tys. osób pikietowało pod siedmioma ministerstwami w Warszawie. Najwięcej osób zgromadziły manifestacje przed resortami transportu (ok. 6 tys.), gospodarki (ok. 4 tys.) i zdrowia (ok. 3 tys.).
Demonstracje przebiegały spokojnie. – Nie awanturują się, śpiewają Kaczmarskiego, nawet dość przyjaźnie to wygląda – mówił „Rz" pracownik jednego z ministerstw.
Do strajkujących wychodzili dyrektorzy departamentów. Pierwotnie ze związkowcami chciał się spotkać minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz, ale ostatecznie zrezygnował. Na stronie internetowej „S" czytamy, że wczoraj rano dotarło do nich pismo mówiące o tym, że minister pracy ma „inne zobowiązania".
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zakaz spotykania się ministrów z protestującymi został wydany odgórnie.
Elastyczność nie taka straszna
Choć z sondażu MillwardBrown dla „Faktów" TVN wynika, że protesty w stolicy popiera aż 59 proc. ankietowanych, większość przedsiębiorców i ekonomistów łapie się za głowę, słysząc o związkowych postulatach.
Ich zdaniem są one nieracjonalne i paradoksalnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta