Prywatne sceny z życia trzech miast
Ciudad México zniesie tylko ten, kto się w nim urodził. Paryska XVI Dzielnica – pustkowiejąca. A pod rogatki Kuwejtu podchodzi pustynia.
Upchnięci w czwórkę: z przodu my, z tyłu zaspane dzieci i toboły – jedziemy na lotnisko Benito Juarez bagażową taksówką, zdezelowanym volkswagenem busem. Jest czwarta rano, za dwie godziny mamy samolot do Miami. Miasto Meksyk śpi, tylko czasem po pustych ulicach przemknie jakieś auto. Smog mniejszy niż w dzień, da się oddychać.
Nie odczuwam smutku, że wyjeżdżam stąd po prawie dwóch latach. Czuję raczej ulgę i nadzieję, że tam, gdzie jedziemy, będą bardziej ludzkie warunki do życia niż w tym molochu. Przestrzeń, zieleń, czyste powietrze, miejsce do zabawy dla dzieci.
To było w połowie lat 80. Nie było tu jeszcze tak tłoczno i tak niebezpiecznie jak dzisiaj. Ale i tak w porównaniu z Meksykiem Warszawa była sielską osadą. Plac zabaw pod oknem bloku, powrót z osiedlowej szkoły, 150 metrów od domu. To wszystko wspominałam wyglądając przez okno naszego ponurego mieszkania na ulicy Medellin w dzielnicy Colonia Roma.
Tłoczny Meksyk
Na ulicy raz po raz strzelanina, na ulicę dziecko wypuścić strach. Zresztą, co by miało robić na chodniku, wśród spalin? Kto strzela i do kogo, lepiej nie wiedzieć. Naprzeciwko naszej kamienicy na kawałku klepiska urządzono parking. Ciasno upchniętymi starymi amerykanami i garbusami manewruje parkingowy, krępy Meksykanin. Dokonując cudów zręczności, co chwila wyjeżdża jednym, wstawia inny. W przerwach ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta