Jak łabędzie
Wiesław Kmiecik, trener reprezentacji Polski łyżwiarzy szybkich mówi "Rz" o swoim sporcie i sobotniej rywalizacji drużyn.
Rz: Jak kibic przed telewizorem ma patrzeć na wyścig drużynowy, by dostrzec wszystko, co ważne?
Wiesław Kmiecik: Prosta sprawa, osiem kółek, są na ekranie dwie mety, widać różnicę. Sedno tkwi w zmianach. Ten, który schodzi z prowadzenia, wyjeżdża na zewnątrz i ma dłuższą drogę do pokonania. Musi kilka kroków mocno deptać, by wskoczyć do pociągu, by nie zrobiła się przerwa. Za dużo powietrza między jadącymi i jest problem.
Czemu został pan trenerem łyżwiarstwa?
Zostałem nim przypadkiem. Miałem 19 lat i na łyżwach prawie nie umiałem jeździć. Ale byłem niezłym sportowcem, biegałem na 1500 m, biegałem na nartach, jeździłem na rowerze, grałem w piłkę nożną, nawet w koszykówkę, w Budowlanych Gorlice. Trafiłem w Zakopanem do policealnej Szkoły Obsługi Ruchu Turystycznego, bo nie dostałem się od razu na AWF w Krakowie. Szukałem klubu dla siebie. Nigdzie mnie nie chcieli, bo byłem za stary. I pan Eligiusz Grabowski, ówczesny trener reprezentacji Polski, przyjął mnie do łyżew. Byłem zawodnikiem, potem wojsko, studia w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta