Kamienne monstra
Wejście do katedry w Modenie jest fantastyczną opowieścią o początkach świata z Księgi Rodzaju. Narracja rzeźbiarza jest długa. Moja też, choć o połowę krótsza, bo lewa część wejścia do katedry wciąż w remoncie.
Fasada na pierwszy rzut oka jest prosta, dosyć płaska, niemal zgrzebna jak regularne kamienne bloki, mimo że rozżarzona do białości popołudniowym słońcem. Niewyszukana kombinacja dwóch figur: ogromniastego koła rozety z dodatkiem już bardziej dyskretnych arkad i arkadek oraz rozdeptanego trójkąta dachu nawy głównej i balkoniku nad wejściowym baldachimem. Gdzieniegdzie delikatne, poziome elementy, niemal niewidoczne z daleka – reliefy nad bocznymi wejściami i po bokach głównego portalu. Jeśli się je zauważa, to dlatego, że są zdobną, horyzontalną wstęgą, trochę mniej rzucającą się w oczy niż pas kolumn triforiów, wspierających ślepe arkady galeryjki pierwszego piętra. Wszystkie te delikatne szlaczki służą rozbiciu solidnej, masywnej, jednolicie kamiennej bryły katedry.
Właściwie najbardziej wyraziste są dwa kamienne lwy strzegące wejścia. Widać tylko jednego, bo drugi ginie w rusztowaniach konserwatorów. Lew wysoki na chłopa. Chociaż jest standardową bazą dla kolumn baldachimu, nie przypomina apokaliptycznych bestii strzegących raju, jakie można spotkać w Ferrarze czy Asyżu. Jest wysoki i naturalistyczny. Artysta widział lwa. Z łatwością rozpoznajemy, że to spolia, czyli – mówiąc po ludzku – pożyczka z antycznej budowli.
Są jeszcze piony w tej fasadzie. Nawę główną okalają dwa kamienne kominy. To filary przyporowe wychodzące ze ścian, konieczne w bazylice,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta