Książę muzycznego biznesu
George Michael powraca albumem „Symphonica". Jak zwykle perfekcyjny, elegancki, przebojowy - pisze Jacek Cieślak.
Jacek Cieślak
George Michael to muzyczny anioł, który ciągle musi wydobywać się z życiowego i muzycznego piekła. Nikt tak jak on nie ma skłonności do pakowania się w afery fonograficzne i skandale obyczajowe.
Niewiele brakowało, by miał takiego pecha jak Prince, który wdał się w długi konflikt z wydawcą i praktycznie zniknął z muzycznej sceny, pozostając w pamięci tylko najwierniejszych fanów. Skończyło się na tym, że dłuższy czas nie nagrywał, podkreślając, że nie godzi się na podtrzymywanie wizerunku słodkiego chłopaka z duetu Wham. Nie musiał martwić się o pieniądze, ponieważ mógłby żyć za tantiemy tylko jednej piosenki tej grupy – „Last Christmas", która od lat bije rekordy odtworzeń radiowych na całym świecie.
Pożegnanie producenta
Rozstrzygając na swoją korzyść spory z wydawcami, od 1987 r. opublikował tylko cztery oryginalne albumy, wspierając się nowymi interpretacjami cudzych przebojów. I tym razem nie zaproponował całkowicie premierowych nagrań. „Symphonica" została zarejestrowana podczas trasy koncertowej pod tym tytułem w latach 2011–2012. Artysta gościł również wtedy w Polsce.
Michael ma okazję zaprezentować swój fenomenalny głos z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Wykonał zarówno własne wczesne przeboje, jak i utwory swoich ulubionych wykonawców. W „The First Time...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta