Psuje, poprawiacze i niszczyciele
Podnieść rękę na świętość to profanacja. A jeśli ta świętość jest dziełem stworzonym przez artystę? - pisze Monika Małkowska.
Monika Małkowska
W zależności od motywacji oraz ciężaru gatunkowego aktu destrukcyjnego mamy do czynienia z przestępstwem, autoreklamą, głupotą lub żartem.
Mała dziewczynka sięga po kubły z różnokolorowymi farbami, bierze rozbieg i chlust! Obryzguje biały, pusty ekran. Po chwili, na oczach zdumionej publiczności, powstaje abstrakcyjna kompozycja. Autorka, umazana od stóp do głów, też wygląda jak element pracy. Co za ekspresja, jaki talent! Widownia rozpływa się w zachwytach. Tylko... dlaczego młoda gwiazda płacze? Czyżby sprzeciwiała się trywializowaniu aktu twórczego? A może dla niej nie jest to kreacja, lecz wielka demolka?
Scena pochodzi z nagrodzonego właśnie Oscarem „Wielkiego piękna" Paola Sorrentina. To metafora quasi-tworzenia, które jest zarazem niszczeniem. Siebie, sztuki, wartości. Pełno tego we współczesności. Ale nie bądźmy tacy patetyczni! Przecież najważniejszy jest fan.
Kreatywna destrukcja
Pół wieku temu z okładem w ogrodzie nowojorskiego Museum of Modern Art odbył się spektakl, którego jedynym bohaterem była... machina, zadedykowana Wielkiemu Jabłku. Zmontował ją i zaprogramował szwajcarsko-francuski artysta Yvez Tinguely. Przez prawie pół godziny gigantyczny rzeźbo-robot najpierw wykonywał rozmaite absurdalne czynności – nadymał gumowe pojemniki, puszczał dymy, smrodził,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta