Czy kobiety są towarem
Deniz Gamze Erguven, francuska reżyserka tureckiego pochodzenia opowiada Barbarze Hollender o „Mustangu".
Rzeczpospolita: Europejska Nagroda Filmowa dla odkrycia roku, nominacja do Oscara i Złotego Globu, Label Europa Camera w Cannes, cztery francuskie Cezary, Lux Prize Parlamentu Europejskiego, dziesiątki trofeów na festiwalach świata. Można dostać zawrotu głowy.
Deniz Gamze Erguven: „Mustang" to skromny film, bez gwiazd i efektów specjalnych, nie mogłam spodziewać się takiego sukcesu. Jadąc na festiwal canneński, mówiłam swojej ekipie: pokaz będzie we wtorek, w środę dzień prasowy, a w czwartek wszyscy o naszym filmie zapomną. I ten czwartek nie nadszedł. Stał się cud. Festiwale, nagrody... A zawrót głowy? Może bym go dostała, gdyby nie pewien maluch, który ściągał mnie na ziemię, dopominając się krzykiem o swoje prawa: karmienie, przewijanie, usypianie.
„Mustang" jest chyba dla pani filmem bardzo osobistym?
To nie jest moja autobiografia, miałam inne życie. Urodziłam się w Ankarze, ale wychowywałam się głównie we Francji. Jednak mój kraj ojczysty jest mi bliski i nie przez przypadek wróciłam do niego, realizując fabularny debiut. Bardzo długo przygotowywałam w Los Angeles inny projekt „The Kings", ale nie mogłam zebrać budżetu. I wtedy Alice Winocour, koleżanka z paryskiej szkoły filmowej, namówiła mnie, żebym zrobiła film o tureckich kobietach. Miała rację. Razem napisałyśmy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta