Ostoja tolerancji
Emil Boc | Budowanie sojuszu krajów Europy Środkowej to rozbijanie Unii. Taki projekt nie jest w interesie naszego kraju – mówi były wieloletni premier Rumunii Jędrzejowi Bieleckiemu.
Rz: W całej Unii nacjonaliści i populiści rosną w siłę, a Rumuni półtora roku temu wybrali na prezydenta Niemca Klausa Iohannisa. Czym to tłumaczyć?
Emil Boc: To długa historia. Już w Konstytucji Rumunii z 1991 r. wprowadzono wyjątkowe przywileje dla mniejszości narodowych: mogą mieć przedstawicieli w parlamencie nawet z jedną dziesiątą głosów potrzebnych normalnie do zdobycia mandatu. Dlatego nawet jeśli pominąć wspólnotę węgierską, mamy 18 deputowanych z innych narodowości. Samego Iohannisa, choć przed wyborem na prezydenta pod koniec 2014 r. był liderem związków Niemców w Siedmiogrodzie, postrzegano przede wszystkim jako Rumuna. I to mimo że jest protestantem w narodzie w większości prawosławnym. Ale mówił jasno i otwarcie o problemach ludzi, podczas gdy jego konkurent, Victor Ponta, był bardzo arogancki. A tego po blisko 30 latach demokracji ludzie nie akceptują.
Ta tolerancja w Rumunii rozciąga się także na mniejszość węgierską? W Siedmiogrodzie to 18 proc. ludności.
Weźmy przykład Kluż, stolicy Siedmiogrodu. Zanim zostałem merem, przez kilkanaście lat to miasto dosłownie pogrążało się w ciemności, nie było inwestycji, rozwoju gospodarczego. Taki był rezultat napięć między Rumunami i Węgrami, które dodatkowo podburzał nacjonalistyczny burmistrz. Kiedy w 2004 r. zostałem merem miasta, powiedziałem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta