Merkozy 2.0, czyli nic nowego
Zamiast powtarzać narrację o francusko-niemieckim spisku ponad głowami Polski i regionu, warto aktywnie włączyć się w poważną i być może historyczną debatę na temat przyszłości Europy po Brexicie – pisze publicysta.
Gdy w 2007 roku Nicolas Sarkozy objął urząd prezydenta V Republiki, a w Berlinie od prawie dwóch lat rządziła kanclerz Angela Merkel, dziennikarze i obserwatorzy polityki europejskiej szybko ukuli bynajmniej nie ironiczny termin „Merkozy". Dobitnie wskazywał on dwójkę polityków, których aktywność i decyzje były kluczowe dla funkcjonowania Unii Europejskiej. Nie oznacza to oczywiście, że dopiero poprzedni prezydent Francji i wywodząca się z szeregów CDU niemiecka kanclerz stali się wewnętrznie zgranym i skonsolidowanym duetem z sąsiednich krajów narzucającym tematykę debaty politycznej reszcie UE.
Duet, który stracił moc
Sojusz Niemiec i Francji, rodzący się w bólach, z licznymi obciążeniami historycznymi i obustronnymi lękami, od momentu podpisania traktatów rzymskich w marcu 1957 roku stanowił motor wszelkich zjednoczeniowych dążeń na Starym Kontynencie. Przez dekady obydwa kraje potrafiły tej wspólnej polityce nadać kształt, który zaowocował niespotykanym wcześniej w historii rozwojem gospodarczym i społecznym oraz wzrostem znaczenia Europy w świecie. Pomimo bliskich więzów transatlantyckich z USA, którym na dłuższą metę nie zaszkodziło nawet jednostronne wycofanie się Francji ze struktur wojskowych NATO w 1966 roku, ścisła współpraca Niemców i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta