Państwo jednak zawiodło
Fatalnym efektem kryzysu wokół reprywatyzacji w stolicy jest nasilenie się skrajnie lewicowej, demagogicznie antywłasnościowej retoryki – pisze polityk samorządowy PO.
Nagłośnienie kryzysu reprywatyzacyjnego w warszawskim ratuszu skupia się na osobach uzyskujących milionowe odszkodowania oraz powiązanych z nimi urzędników. Ja chciałbym przedstawić ten problem z punktu widzenia dzielnic warszawskich, które nie miały żadnego wpływu na same decyzje, ale musiały stawiać czoła społecznym i finansowym skutkom reprywatyzacji.
Obecnie ostrze krytyki prasowej skierowane jest na przypadki dzikiej reprywatyzacji, w których zwrócono mienie osobom nieuprawnionym, bądź też na przypadki, w których zwrot mienia był z uwagi na nieprecyzyjne lub nieistniejące przepisy prawne wątpliwy. Natomiast nie możemy zapomnieć, że w tle tych bulwersujących spraw mieliły bezlitośnie młyny „normalnej" reprywatyzacji, a więc zwrotów nieruchomości rzeczywistym spadkobiercom. Miało to skutki znacznie poważniejsze niż głośne, ale incydentalne przypadki, o których rozpisuje się prasa.
Słabi komuniści
Mało kto pamięta o specyficznej konstrukcji dekretu Bieruta. Otóż zgodnie z jego zapisami wszystkie grunty przeszły na własność miasta, natomiast posadowione na nich budynki (jeżeli istniały) – nie. Właściciele obowiązani byli złożyć wniosek o nadanie prawa dzierżawy (użytkowania) wieczystej i dopiero w przypadku odmowy przyznania tego prawa budynek przechodził na własność publiczną. Sęk w tym, że dekret wydano w listopadzie 1945 roku,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta