Lech Kaczyński nie chciał dyktatury PiS
Tragicznie zmarły prezydent nie pozwoliłby się tak traktować szefowi MON – mówi socjolog prof. Jadwiga Staniszkis.
Rzeczpospolita: Co powinno się stać, żeby politycy nie rozgrywali katastrofy smoleńskiej dla swoich partyjnych interesów?
Prof. Jadwiga Staniszkis: Są dwie możliwości, które mogłyby zmienić sytuację radykalnie, których połączenie byłoby cudem. Po pierwsze, gdyby udało się wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej, co jest niemożliwe bez wraku i współpracy z krajami zachodnimi, które nie kwapią się do współpracy. Po drugie, wyobrażam sobie, że Jarosław Kaczyński mówi: robimy krok w tył. Zostajemy przy swoim, ale nie chcemy dzielić społeczeństwa. Nie dotykamy KRS, nie upartyjniamy sądów. Rezygnujemy z partyjniackich rozwiązań w Trybunale Konstytucyjnym. Przywracamy wolność mediów. Odwracamy to, co da się w dobrej zmianie odwrócić, dla pamięci Lecha Kaczyńskiego, który miał zaufanie do prawa, jako czegoś, co kontroluje władzę, jest kluczowe dla demokracji.
Nie wydaje się, żeby ten scenariusz był realny.
Dla pamięci Lecha Kaczyńskiego Jarosław powinien zrobić coś, z czym osobiście może się nawet nie zgadzać jako polityk PiS. Państwo przestrzegające prawa to testament Lecha Kaczyńskiego, który prezes PiS powinien wypełnić. Lech Kaczyński nie pozwoliłby na dyktaturę PiS i psucie prawa. Jeśli jeszcze udałoby się odzyskać wrak i czarne skrzynki oraz postawić pomnik na Krakowskim Przedmieściu, to udałoby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta