Mama Kopacz i tata Petru
Dawni zagorzali przeciwnicy referendum, politycy Platformy i działacze związkowi, ze swoimi podkradzionymi hasłami o „woli rodziców" i „wolnym wyborze" są dziś śmieszni – pisze prezes stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców.
Pan redaktor Michał Szułdrzyński w tekście „PiS słucha Polaków. Niektórych" napisał: „Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory obietnicą, że będzie słuchało Polaków. I dotrzymuje jej, ale a rebours. Wykluczając możliwość referendum w sprawie reformy edukacyjnej, choć pod wnioskiem o nie podpisało się niemal milion osób, pokazuje, iż – owszem – słucha rodziców, ale pod warunkiem, że są to rodzice Elbanowscy".
Nie chcę w tym artykule dyskutować ani o zasadności referendum w sprawie gimnazjów, ani o samej reformie powrotu do systemu 8+4, a nawet o tym, jaki model relacji ze społeczeństwem wybrała obecnie rządząca partia. Po lekturze tekstu redaktora Szułdrzyńskiego odczuwam jednak naglącą konieczność wyjaśnienia znaczenia prostego z pozoru określenia „rodzice". Przy okazji warto też przypomnieć, czym różni się ruch obywatelski od ruchu stricte politycznego.
PO przeciw referendum
Kim więc są w debacie publicznej „rodzice"? Czy są nimi działacze partii opozycyjnych lub związków zawodowych zrzeszających nauczycieli, którzy zebrali niemal wszystkie podpisy pod najnowszym wnioskiem o referendum? Oczywiście przewodniczący Schetyna, Broniarz czy Petru z pewnością są ojcami, a pani Kopacz zapewne jest matką. Jednak słowo „rodzice" nie jest pierwszym, które kojarzy się z ich postaciami. No, chyba że ich dzieciom....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta