To było wariactwo z naszej strony
- Nie spodziewaliśmy się zwycięstwa. Traktowaliśmy naszą działalność honorowo - mówi Kornel Morawiecki, twórca Solidarności Walczącej.
Rzeczpospolita: O co poszło w pańskim sporze z Władysławem Frasyniukiem, w 1982 r. szefem Regionalnego Komitetu Strajkowego na Dolnym Śląsku?
Kornel Morawiecki: Byłem zdania, że pierwsze miesiące stanu wojennego zostały przespane. Wcześniej powinna powstać organizacja ogólnokrajowa, a nie dopiero 22 kwietnia 1982 r., kiedy utworzono Tymczasową Komisję Koordynacyjną NSZZ „S". Poróżniła nas też strategia działania. Uważałem, że demonstracje społeczne są czymś bardziej anonimowym, a zarazem mobilizującym społeczeństwo. Frasyniuk twierdził, że nie należy ich organizować.
Był pan bezkompromisowy wobec komunizmu.
Ja byłem człowiekiem Solidarności – i dopiero atak na nią, to, że komuniści zawarli z nami porozumienie, a potem nas zaczęli aresztować, że nas zdelegalizowali, spowodowało radykalizację. To nas skłoniło do utworzenia Solidarności Walczącej. Wiedzieliśmy, że wolności się nie wyprosi, nie wynegocjuje, nie wymodli. Że trzeba ją wywalczyć.
Od początku byli państwo pewni, że strategia SW jest słuszna?
Początki były najtrudniejsze, w niepewności, czy robimy dobrze, czy źle. Niektórzy konspiratorzy z Solidarności, uczciwi i porządni ludzie, do nas nie przeszli. Uważali, że to się nie uda. Pierwszym naszym testem, który się w miarę zdaliśmy, była manifestacja we Wrocławiu na półrocze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta