Nie bijcie symetrystów
ANNA CZEPIEL
Postrzeganie wszystkiego w kontekście podziału Polski na PiS i anty-PiS prowadzi do cenzurowania debaty, aby nie występowały w niej poglądy „bluźniercze", czyli zniuansowane – pisze politolog.
Wostatnich tygodniach w polskich mediach rozgorzała dyskusja na temat zjawiska „symetryzmu". Oczywiście taka dyskusja jest potrzebna, ale przyznam, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego w większości tych tekstów określenie „symetrysta" jest stosowane prześmiewczo i pejoratywnie, a nie po prostu jako jedna z możliwości zaangażowania w debatę. Czy naprawdę jest to takie śmieszne, kiedy ktoś wskazuje, że nie tylko rządy Prawa i Sprawiedliwości, ale też rządy Platformy Obywatelskiej (względnie: nie tylko PO, ale też PiS) mają na sumieniu poważne grzechy?
Przykładem takiego protekcjonalnego, prześmiewczego podejścia jest choćby artykuł Adama Puchejdy („Tygodnik Powszechny" 29/2017), który określa symetryzm jako... przejaw samouwielbienia i egocentryzmu. Symetrysta – dlatego że uważa, iż „duopol PiS i PO nie działa" i chce powrotu do „normalności" w polityce – jest zdaniem Puchejdy „niegroźnym megalomanem", który dodatkowo niesymetrystów uważa za gorszych obywateli, osoby „zaślepione i fanatyczne". Dowiadujemy się, że symetryście chodzi w gruncie rzeczy jedynie o własną wygodę: „Gdy walczą ze sobą dwa nienawidzące się obozy, (...) [symetrysta] ucieka,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta