Bieszczadzka proza
Po latach kulinarnego zapomnienia proziaki znów wracają do łask. Podkarpackie bary zamiast pizzy i burgerów coraz częściej serwują turystom placki pieczone na rozgrzanej blasze.
Złośliwi twierdzą, że proziaki wzięły się z galicyjskiej biedy. Bo pieczywo bijące dziś na południowym wschodzie Polski rekordy popularności to nic innego jak prosty placek z mąki, kefiru i sody zwanej na Podkarpaciu prozą. Błyskawiczny w wykonaniu, bo legenda głosi, że niegdyś gospodyni potrafiła w ciągu 10 minut zarówno rozpalić ogień, jak i upiec taką bułkę. – W przeszłości pieczywo wypiekano raz na tydzień lub nawet na dwa tygodnie. Gdy się ono skończyło, a z uwagi na nadmiar obowiązków w polu kobieta nie była w stanie z wyprzedzeniem przygotować kolacji, robiła naprędce proziaki, by podać je mężowi razem z kubkiem mleka. W ten sposób głodny gospodarz mógł łatwiej doczekać pory posiłku – opowiada Krzysztof Zieliński ze stowarzyszenia Pro Carpathia zajmującego się promowaniem tradycyjnej żywności w regionie.
Popularne jak dawnej
Dziś już codzienne zdobycie pieczywa nie jest problemem,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta