Wolni od czasu w nieoczywistym miejscu
Podlasie Slow Fest to okazja do przewietrzenia głowy – mówi Roman Gutek, pomysłodawca i organizator nowego festiwalu, który zakończył się właśnie w Supraślu.
Rz: Czy pański Podlasie Slow Fest to odpowiedź na potrzeby rynku czy wyraz osobistego nastroju?
Roman Gutek: To raczej osobista potrzeba, żeby zaproponować wydarzenie, które różniłoby się od tego, co dominuje na co dzień. Potrzeba obcowania ze sztuką w fajnych okolicznościach natury. Żeby mieć czas na kontakt z dziełem, na refleksję, rozmowę z twórcą, ze sobą... Może to bierze się też z mojego wieku, mam prawie sześćdziesiątkę na karku i czuję, że wiele tracę. Uciekam od festiwalomanii, dużej liczby wydarzeń, intensywności. Jeżdżę przecież na duże festiwale (chociaż po raz pierwszy od 24 lat nie byłem w Cannes), sam też je organizuję. Po kilku dniach na Nowych Horyzontach (we Wrocławiu – red.), wydaje się, że jesteśmy tam od miesiąca – właśnie z powodu tej intensywności. Rozmowy z twórcą trzeba czasem przerywać w najciekawszym momencie, bo zaczyna się następny seans. Tu, jeśli widzowie chcą po filmie gadać godzinę, niech sobie gadają. A jak chce się coś przemyśleć, zachować w sobie, można wyjść i za parę minut jest się w lesie albo na łące. To ma być miejsce do przewietrzenia głowy. Przez „slow" rozumiem otwartość, niespieszność w obcowaniu ze sztuką.
Nowe Horyzonty stały się mniej kochanym dzieckiem?
Nie. Szukam miejsca dla...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta