Sądowy spór w rodzinie
Prezydenckie reformy mogą przynieść prawicy polityczne korzyści, a opozycję wypchnąć poza główny nurt publicznej debaty – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".
Tomasz Pietryga
Patrząc na zdjęcie ze spotkania Andrzeja Dudy z przedstawicielami opozycji, które odbyło się niedawno w Pałacu Prezydenckim, można odnieść wrażenie, że spotkali się zadowoleni z siebie politycy, którym po przejściach udało się dojść do kompromisu w sprawie reformy sądownictwa.
Siedzący naprzeciwko prezydenta liderzy PO Grzegorz Schetyna, Borys Budka i Sławomir Neumann wydają się wręcz rozbawieni. Rozbawienie jednak znika z ich twarzy, kiedy gasną flesze. Największa opozycyjna partia ma bowiem poważny problem, bo po dwóch latach nieustannej ofensywy przeciw reformom sądownictwa ma rekordowo niskie poparcie. A przy stole zwycięzcą jest tylko prezydent Andrzej Duda, choć zwycięzcą trochę z przypadku.
W poniedziałek prezydent upubliczni projekty reform Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego, które staną się zapewne tematem politycznym numer jeden na wiele tygodni. A debatujący skupią się przede wszystkim na szukaniu odpowiedzi, czy propozycje prezydenckie są łagodniejsze od pisowskich, czy uderzają w trzecią władzę, czy też nie. W tym medialnym szumie zagłuszone zostanie zapewne jedno krótkie pytanie, które każdy uważny obserwator powinien postawić: po co właściwie jest ta reforma?
Postawmy sprawę jasno: żadne zmiany ani w SN, ani w KRS nawet o milimetr nie poprawią sytuacji w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta