Nie rzucam słów na wiatr
O ambicjach Sampdorii, zastąpieniu Łukasza Piszczka i wielkim skoku, który wciąż przed nim mówi "Rzeczpospolitej" Bartosz Bereszyński
"Rzeczpospolita": Gra pan na co dzień we włoskiej Serie A, w Sampdorii Genua. Mecz z Włochami był dla pana szczególny?
Bartosz Bereszyński: Przede wszystkim dlatego, że musiałem wejść w buty Łukasza Piszczka. Wszyscy doskonale wiedzą, jak ważna to była postać dla tej reprezentacji i jak trudno go zastąpić. Mówiłem otwarcie, że jestem gotowy, ale spotkanie z Włochami to był pierwszy poważny sprawdzian. Chciałem wypaść jak najlepiej, pokazać, że nie rzucam słów na wiatr. I poradziłem sobie, co dobrze wpłynęło i na moją pozycję w hierarchii, i na moją psychikę.
Tak samo jak wyłączenie z gry Lorenzo Insigne.
Dla mnie to był drugi mecz przeciwko Insigne w odstępie kilku dni. To bardzo nieprzyjemny, ruchliwy, dobrze dryblujący napastnik. Cztery dni wcześniej graliśmy z Sampdorią przeciwko Napoli i Insigne w przerwie został zmieniony. Wszyscy mnie chwalili za ten mecz. Powiedziałem sobie wtedy, że muszę to powtórzyć w Bolonii, pokazać, że to nie był przypadek. I udało się – na kadrze w 70. minucie w jego miejsce pojawił się Enrico Chiesa.
Sam pan wywołał Piszczka do tablicy. Brakuje go?
Łukasz był bardzo ważną postacią w drużynie. Nie mówił może zbyt dużo, nie angażował się w życie zespołu, ale czasem wystarczy sama obecność na boisku. Wystarczy świadomość, iż dany zawodnik jest na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta