Ten prezent zaszkodzi
Andrzej S. Bratkowski Redystrybucja dochodów jest gorsza niż pracy – o absurdach bezwarunkowego dochodu podstawowego i alternatywnych drogach do gospodarki postkapitalistycznej pisze były wiceprezes NBP.
Koncepcja bezwarunkowego dochodu podstawowego (BDP) zdobywa coraz większa popularność. Polega ona na przyjęciu zasady, że każdemu obywatelowi – pracującemu lub nie, bogatemu czy biednemu – wypłaca się co miesiąc pewną kwotę pieniędzy, na tyle wysoką, by pozwalała żyć skromnie, ale „godnie".
Jestem zdania, że przynajmniej część problemów, którym ten pomysł stara się zaradzić, to problemy realne, o rosnącym znaczeniu, już teraz wymagające podejmowania odpowiednich działań. Jednak koncepcja BDP, która ma im zaradzić, jest bardzo niebezpieczną utopią. Największą wadą tego systemu jest to, że jeśli raz się go wprowadzi, praktycznie nie można się z niego wycofać, dopóki nie dojdzie do kompletnej katastrofy gospodarczej.
Straszak robotyzacji
Zwykle pretekstem do zainteresowania się koncepcją BDP jest zagrożenie utraty środków do życia przez ludzi, których globalizacja lub robotyzacja (ostatnio wzbogacona o sztuczną inteligencję) wypycha z rynku pracy. Zagrożenie tym bardziej nieakceptowalne społecznie, że w wyniku tych samych procesów rosną możliwości produkcyjne społeczeństwa jako całości.
Gdy już tym sposobem uczyni się wyłom w stereotypowym przekonaniu, że „bez pracy nie ma kołaczy", można śmielej zachwalać dobroczynne skutki BDP: wszyscy mają zapewnione poczucie stabilności, mogą poświęcić się ulubionym zajęciom, nie mając przy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta