Druga tura przeważy szalę
O tym, kto zostaje prezydentem Polski, decydują ci, którzy zwykle nie chodzą na wybory.
Polską świecką tradycją stało się to, że frekwencja w II turze elekcji prezydenckiej jest wyższa niż w pierwszej. Tak było za każdym razem, z wyjątkiem dwóch – w 1990 roku, kiedy doszło do starcia Lecha Wałęsy ze Stanisławem Tymińskim oraz dziesięć lat później, bo... nie było drugiej tury i Aleksander Kwaśniewski pokonał konkurentów już w pierwszej konfrontacji. W pozostałych wyborach zawsze w drugiej turze brało udział więcej wyborców niż w pierwszej. I to oni ostatecznie, mówiąc z pewną przesadą, rozstrzygali o tym, kto będzie głową państwa.
W 1995 r. w drugiej turze doszło do wojny, nie bójmy się użyć tego słowa, między walczącym o reelekcję Wałęsą a starającym się o ten urząd po raz pierwszy Kwaśniewskim. To był konflikt Polski postsolidarnościowej z postkomunistyczną i wywabił on z domów ponad dwie trzecie obywateli. O ile w pierwszej turze do lokali wyborczych pofatygowało się 64,7 proc. z nich, o tyle dwa tygodnie później było to aż 68,2 proc. i wynik ten stał się rekordem frekwencyjnym aż do dziś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta