Kreml kontra wirus
Walka z koronawirusem przybiera kuriozalne formy. Na celowniku rosyjskich władz znalazły się tatuaże, Chińczycy i spekulanci – pisze publicysta.
Walka z epidemią koronawirusa to dla rosyjskich władz kolejna okazja do wykazania się w sytuacji kryzysowej i zdobycia dodatkowych punktów w sondażach przed zbliżającym się kwietniowym referendum konstytucyjnym. Pomysł wniesienia poprawek do ustawy zasadniczej zgłosił na początku roku Władimir Putin. Ich wprowadzenie – zdaniem wielu obserwatorów rosyjskiej sceny politycznej – ma zapewnić obecnemu prezydentowi utrzymanie pełni władzy już po upływie jego obecnej kadencji w 2024 r. Do tego Putin potrzebuje jednak w referendum ponad 50-proc. poparcia dla zgłaszanych poprawek. Nieoczekiwanie zapewnić może mu to właśnie koronawirus: nic tak nie jednoczy bowiem narodu, jak zagrożenie z zewnątrz. Kreml korzysta więc z tego wszelkimi propagandowymi środami. Nie po raz pierwszy okazuje się jednak, że nadgorliwość bywa gorsza od faszyzmu: walka z epidemią, szczególnie na prowincji, przybiera kuriozalne formy, staje się polem do nadużyć i coraz częściej zamiast jednoczyć – pada ofiarą kpin i szyderstwa.
Wielki Brat czuwa
Trudno zachować powagę, gdy przy okazji walki z koronawirusem i innymi chorobami zakaźnymi w Dumie Państwowej, niższej izbie parlamentu, pojawia się pomysł ustawowego zakazania tatuaży jako jednego ze źródeł infekcji. Zdaniem zastępcy komitetu Dumy ds. oświaty i nauki Giennadija Oniszczenki tatuaże są nie tylko źródłem wielu niebezpiecznych chorób (w tym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta